SERCE Z LODU - A.P.

Serce z Lodu

Wprowadzenie

      Przygoda jest bezpośrednią kontynuacją Głosu z Otchłani. Drago i Livia udali się w poszukiwaniu starego okultysty, żyjącego na dalekiej północy, który posiada wiedzę kluczową dla pokonania Tiamat. Lorenzo zrezygnował z misji, przejęty własną pokutą, odjechał szlakiem kupieckim w poszukiwaniu bogactw. Dagon postanowił kontynuować własne, prywatne, śledztwo, ale uprzedził, że jego syn, Kain, dołączy do drużyny.

Formalnie:
  • Sesja dynamiczna, pełna akcji i działania.
  • Wyraźny podział na sceny i fragmentaryczność przedstawionych wydarzeń.
  • Walka – zmienna, rozbudowana, filmowo-komiksowa, z użyciem otoczenia i minieventami.
  • Wykorzystywanie różnych umiejętności.

Postaci i ich motywy:

Kain, syn Dagona, Rytualista, siepacz – Pustelnik.
Drago, Soldata, kronikarz klanowy – Tatuażysta.
Livia, rzecznik rodu Monte-Cristo – przedmiot który pozwoli zdobyć majątek mojej rodzinie.


Kronika Pamiętnikarza z Wierchów – Serce z Lodu

Krew na śniegu
      Dwa tygodnie minęły odkąd opuściliśmy z Livią klan Rylca. Pamiętam jeszcze tą butę Hanzytki, którą okazywała wszystkim Technoklanytom gdy oznajmialiśmy, że jedziemy jeszcze dalej na północ. Niskie, krępe, konie chociaż przystosowane do śniegów, ledwie już szły w tym mrozie. Sam czułem się otępiały i wycieńczony przenikliwym zimnem, nawet nie wyobrażam sobie jak mogła to znosić moja towarzyszka.
Ścierwo koni miało oddalić od nas drapieżniki, ale tylko opoźniło spotkanie. Byliśmy przyparci do ściany – za nami przepaść, przed nami na górskiej ścieżce wygłodniałe zwierzęta. Śnieżne lwy, nieco mniejsze od swoich południowych kuzynów, ale znacznie szybsze i zwinniejsze, szczególnie w głębokim śniegu. Podchodziły powoli, spinając się do skoku.
   
Kain: Mroźny, tnący wiatr niósł w sobie warkot zwierzyny i ciężkie oddechy gasnących ludzi. Z lśniącym cięciem spadłem między lwy, a broniącą się Hanzytkę. Zwierzęta jedynie na chwilę przystanęły, gdy miecz zatoczył krwawą wstęgę. Wprawiłem w wir moje stalowe skrzydło, rysując czerwone szlaki na grzbietach śnieżnych kotów.

Nie mogłem nic zrobić, kiedy za Hanzytką rzucił się jeden z lwów. Wręcz przeciwnie, dwie bestie spychały mnie niebezpiecznie w kierunku przepaści. Nagle w powietrzu zagrał miecz – Rytualista sfrunął między Livię, a koty. Przez tą chwilę nieuwagi znalazłem się na krawędzi, a na piersi poczułem ciężkie łapy zwierzęcia. Widziałem jak spadam w dół, obijam się o zmrożone skały i ląduję na lodowej tafli. W takich momentach nie waham się ani chwilę – pieprzyć Tradycję, kiedy Ciemność pozwala przeżyć kolejnych kilka lat. Sen o spadaniu nigdy się nie ziścił, bo w ostatnim momencie odsunąłem się przed uderzeniem śnieżnego kota. Złapałem drugiego lwa za łapy którymi chciał rozszarpać moje ciało. Widziałem jego kły tak blisko mojej twarzy, że mogłem poczuć ciepło oddechu. Mimo, że tutaj może był największym drapieżcą, nie mógł mierzyć się z Soldatą. Słyszałem jak jego kości łamią się pod naporem brutalnej siły.

Livia: Widziałam jak Drago chwycił wielką łapą głowę bestii i rozbił jej czaszkę o skalną ścianę, jak gdyby to był hanzycki kryształ. Tymczasem przede mną Rytualista walczył, właściwie tańczył z wrogiem. Jeszcze chwila i było po wszystkim, niebezpieczeństwo zażegnane, ostatni lew uciekł.

- Jestem Kain, syn Dagona, fortunnie nasze drogi splotły się w odpowiednim momencie. 


Gościnność Stalowego Topora
     Obudziliśmy się na pryczach okutani w skóry i futra, mimo to nasze wnętrzności skuwał lód. Jedyną osobą, która zwróciła na nas uwagę był szczupły, niski, hanzyta, kompletnie niepasujący do tego miejsca. Przyniósł on nieco soldackiego rumu by ogrzać nasze wnętrzności.

- Witajcie w klanie Stalowego Topora, niebawem przybędzie Tragg przywitać was w jego siedzibie. 

Bardziej niż szczebiotanie płochliwego Oliwiera, zajęło nas oglądanie okaleczeń jakie zostawiło na nas to piekielne zimno. Stare soldackie ciało już nie takie rzeczy widziało. Natomiast Kain miał całkowicie odmrożony kawałek stopy, a Livia palce u obu stóp. Być może, gdyby klanowy felczer nie leżał pijany w kącie, mogłoby się obejść bez cięcia. Niestety taki uraz stanowił zagrożenie dla życia, a palce... do czego właściwie nam palce u stóp?

Kain: Zimno mimo że już nie tak dotkliwe, zostawiło znak na moim ciele. Przestroga natury tej lodowej krainy. Przyjąłem to z pokorą, taką jaką wszyscy winniśmy okazać sile nas przewyższającej. Tymczasem Drago z trudem rżnął piłą delikatne hanzyckie stopy. Trudem nie było bynajmniej cięcie miękkich kobiecych kostek, ale raczej wytrzymanie wtórującego zabiegowi przeraźliwego wrzasku. Livia wypełniła całe pomieszczenie bólem, jakiego jeszcze nigdy nie zaznała. Gdy ona jeszcze łkała wlepiając wzrok w zabandażowane kikuty, ja patrzyłem jak tracę pół stopy za wstąpienie do Krainy Bezwzględnego Zimna.

- Jestem Tragg, mieliście szczęście że Ulfgar was znalazł. Gdyby nie był to nasz najlepszy tropiciel, wasze zamarznięte ciała znaleźlibyśmy dopiero na wiosnę.

Ta zima była wyjątkowo surowa i ciężka dla klanu Stalowych Toporów, nic dziwnego, że wiele par oczu z zawiścią patrzyło jak jemy ich ciepłą strawę. Mimo swoich własnych problemów Tragg okazał nam gościnność, o którą często trudno w bardziej przyjaznych regionach.
Zadumany, gdy podaliśmy cel naszej podróży, opowiedział nam o wojowniczce z Monastyru, która dwa tygodnie wcześniej przekroczyła Przesmyk. Ona także poszukiwała mistrza Ekharta, miała jednak to szczęście, że dwa tygodnie wcześniej szlak był przejezdny. Teraz klan Stalowego Topora nie dość, że posiadał zaledwie kilka psich zaprzęgów, to został ograbiony ze swoich wierzchowców.
Tak, powinienem wspomnieć o największym niebezpieczeństwie tych stron. Nie było nim zimno, lecz ludzie – ohydny klan Tatuażystów. Na pytanie o nich, w odpowiedzi słyszeliśmy tylko splunięcie i stek bluzgów. Niechęć lub nawet obrzydzenie jakie malowały się na twarzach twardych Soldatów mówiły wszystko. Zaledwie tydzień temu w starciu z nimi klan Stalowego Topora stracił kilku dobrych ludzi, oraz większość śnieżnych lwów – jedynych funkcjonalnych wierzchowców na tym terenie.


Tropiący w bieli
     Powodem wielkiego poruszenia tłumu na małym placyku był Ulfgar, młody śmiałek i klanowy ulubieniec. 
Ten zuchwalec właśnie wrócił z wypadu do obozu Tatuażystów, gdzie niezauważony podkradł im trzy lwy wierzchowe. Gdy nas ujrzał, od razu zaprosił do alkowy we wspólnym namiocie. Okazał się bardziej rozmowny gdy przyszło do pytań o przejście Przesmyku.

-  Jeżeli ktoś miałby przejść Przesmyk o tej porze roku to tylko ja. 
 
Powiedział nam też o Tatuażystach, dzikim klanie, którego szaleni członkowie ubrani jedynie w skórzane spodnie i rytualne tatuaże grasowali w Przesmyku i terenie, który oddzielał nas od Mistrza Ekharta. Ulfgar powiedział, że zwyrodnieni byli Ciemnością, której służyli ich wodzowie. Gdy poznaliśmy już tupet i butę tego junaka zaproponowaliśmy by przeprowadził nas przez Przesmyk, kradnąc wcześniej Tatuażystom śnieżne lwy pod siodło. Choć tak bezczelny czyn zakrawał o szaleństwo, Ulfgar nie dał się długo prosić.


Świeża Krew
Wieczorem gdy popijając piwo rozmawialiśmy o tym co czeka nas w Dolinie Skutej Lodem Ulfgar wystąpił z prośbą.

- W ostatniej bitwie straciliśmi pięciu doświadczonych żołnierzy, a nasza wyprawa w Przesmyk, może sprawić, że i ja nie wrócę. Jesteśmy małym klanem, a gości mamy nie częściej niż raz na rok. Widzicie, ja mam dwie siostry... 
- Chamem byłbym, nie rodakiem gdybym odmówił Soldatom w potrzebie.  


Kain: Mym duchem targał mroźny wicher gniewu, lecz nie mogłem go okazać. Nie mogłem także odmówić, klanowi który przyjął nas w swoją opiekę pośród martwej bieli, ani człowiekowi, który nas z niej wyłowił. Choć zwyczaj mi to obcy i niezrozumiały ująłem dłoń kilkunastoletniej siostry Ulfgara, prowadząc ją do namiotu.

Z niejednego pieca chleb już jadłem, ale takiego żaru jak w łożu Soldatki nie uświadczyłem nigdzie. Tu gdzie wokół lodowaty chłód, kobieta ma płomień w sercu. Chociaż wiek młodzieńczych podbojów i miłości miałem już za sobą, Mormir zdawała się być bardziej zadowolona niżby uprzejmość tego wymagała.

- Wyglądasz na brutalne zwierzę jak każdy inny, ale widzę że nie tylko w bitwie, ale i w sypialni czasem odnosiłeś zwycięstwa, kotku.
-Ha! Kotkiem nazwij smarkacza co w zaloty się do ciebie stawi. Parszywym, starym lwem raczej jestem, co mógłby być twym ojcem.
 



Tatuaże w świetle księżyca
     Livia: Przyczajeni na śniegu obserwowaliśmyobóz wypadowy Tatuażystów. Kilka namiotów, ustawionych wokół dużego ogniska z kotłem, żadnych strażników i kilkanaście lwów. Wszystko wydawało się takie proste, gdy Ulfgar podchodził do obozu. Wpierw usłyszeliśmy jakieś krzyki. Mężczyzna wywlekał za włosy kobietę z namiotu. Nikt z zebranych nie ruszył nawet palcem by pomóc ofierze. Nie mieliśmy złudzeń co do zamiarów Tatuażysty, gdy bijąc swoją kamratkę ciągnął ją do wielkiego paleniska. Gdy zbliżyli się do płomieni, powalił ją potężnym ciosem w twarz. Śmiech rozniósł sie wśród zebranych, gdy on stał nad nią zarzucając ją stekiem bluzgów. Wystarczyła jednak chwila nieuwagi. Drobna Tatuażystka chwyciła masywne rozpalone drewno i trzasnęła swego oprawcę rozłupując mu czaszkę. Tym razem wszyscy dzikoklanyci zanieśli się rozbawionym rechotem, gdy wrzuciła jego ciało do ognia.

      Ulfgar dopadł do nas, wskoczyliśmy na śnieżne lwy, w samą porę, bo Tatuażyści rzucili się w pościg. Białe koty z trudem poruszały się niosąc niewprawionych jeźdźców, mimo to udało nam się małym parowem dostać do Przesmyku. Szaleńcza ucieczka nabrała prędkości, wpadliśmy na jedną z wąskich ścieżek na zboczu wielkiego wąwozu. W dole Przesmyku ciągnęła się zamarznięta rzeka, a jego zbocza były pokryte grubą warstwą śniegu. Dzikoklanyci wybrali drugą ścieżkę, teraz znajdowali się kilka metrów ponad nami, skracając wciąż dzielący nas dystans. Trzech z nich przecięło zbocze, wpadając między nas. Zaatakowali Livię i Kaina, tnąc swoimi włóczniami ledwie trzymających się w siodle Unitów. Kain z trudem unikał lub blokował wroga swoim ostrzem. Livia praktycznie bezbronna ugodzona w żebra spadła z wierzchowca i zaczęła staczać się w dół. Dwóch dzikoklanytów rzuciło sie za nią i gdyby nie Ulfgar, który równie umiejętnie zjechał, dopadli by ją nieprzytomną na dole. Tymczasem Kain widząc swoją nieporadność zeskoczył z lwa i stając na ścieżce czekał na pojedynek. Zostawiając ich w tyle pędziłem mając jednego Tatuażystę przed sobą, a drugiego za plecami. Skoczyłem na jadącego przede mną, zrzucając go w śnieg. Został mi już tylko jeden. Poczułem pod bokiem grot włóczni, więc złapałem drzewce i ściągnałem półnagiego dzikusa z lwa. Wpadliśmy w śnieżną zaspę. Siłując się z tym mocarzem, waliłem czaszką próbując mu wybić ze łba walkę z Soldatą. Wtedy wszyscy usłyszeliśmy tąpnięcie i natężające się grzmienie.

Walka na lodzie
       Lawina zmiotła nas wszystkich na dno Przesmyku. Zaledwie moment później zobaczyłem pod soba pęknięcia na grubej tafli i wstającego Tatuażystę kilka metrów ode mnie. Spojrzał tylko w moim kierunku i skoczył po włócznię, leżącą obok. Byłem jednak szybszy, zwalając go z nóg, chwyciłem jego wytatuowany łysy czerep i walnąłem nim o lustro lodu. Jeszcze dwa razy trzasnąłem nim o taflę, aż przebił się do toni wodnej.

Kain: Biała fala zmiotła mnie w oddali od moich towarzyszy. Skacząc po krach starałem się zbliżyć do walczącego Ulfgara. Jego stalowy topór, na niewiele zdawał się przy grze dwóch zgodnych włóczni. Swoim rzeźnickim narzędziem zbijał sztychy, cofając się do skraju lodowej platformy. Jednak cięcie dosięgło celu, niemiłosiernie kalecząc jego twarz. Soldata brocząc krwią, wymachiwał wokół siebie. Mimo jego zaślepienia ranił swą stalą wytatuowane ciało, zostawiając w nim swój topór. W samą porę wylądowałem tuż między nim, a napierającym wrogiem. Ulfgar padł na kolana chwytając się za twarz, jakby chciał złapać swoje stracone oko.
Stanąłem naprzeciw wykrzywionego w szaleńczym grymasie dzikiego zwierza, którego tylko ciało zdawało się przypominać człowieka. Z jego oczu tryskał gniew, gniew na mój chłodny spokój. Nerwowe ruchy zdradziły mi moment w którym wykonać unik. Dalej, półpiruet, pchnięcie. Odstąpiłem patrząc jak wróg rozmazuje krew po swoim rozciętym torsie. Czekałem na ostatni desperacki atak.

W oddali Kain i Ulfgar w walce, ale cholerna zamieć nie pozwalała mi rozpoznać sytuacji. Z drugiej strony leżała nieprzytomna Livia. Potężnymi susami, ledwie łapiąc równowagę przeskakiwałem z kry na krę by doskoczyć do niej zanim zrobi to cholerny Tatuażysta. Biegnąc zdałem sobie sprawę, że słyszę miarowy huk. Bladź! Pędzimy w kierunku wodospadu, a ja nawet nie widzę moich druhów kilkanaście metrów dalej. Doskoczyłem do nieruchomej hanzytki pierwszy. W jednej chwili zobaczyłem kłebiącą się pod wodą smugę czerni. Skorzystałem z pomocnej dłoni.

Livia: Opadałam w dół, zostawiając za sobą moje ciało spoczywające spokojnie na lodzie. Coraz mniej światła widziałam w zimnej toni. Wtem poczułam jak coś zaczyna ciągnąć mnie w górę, komuś dobremu jeszcze zależało bym pożyła kilka chwil dłużej. Jednak gdy wychynęłam na powierzchnie nie czekała na mnie przyjazna twarz, a wykrzywiony wściekłym rozkazem pysk Soldaty, w którego oczach lśniły płomienie Ognistej Spirali.

Kain i Ulfgar byli już na brzegu, Livia właśnie zeszła z konara zwisającego prawie na skraju wodospadu. Ja natomiast uczepiony wyschniętego drzewa zwisałem, nie mogąc się ruszyć, bo jakiś durny dzikoklanyta trzymał się moich butów. Do połowy zanurzony w lodowatej wodzie dzikus wierzgał próbując mnie ściągnąć w dół, gdyż jego los był już przesądzony. Stare drewno wydało niebezpieczne trzaśnięcie, nie w smak trzymanie mu dwóch gości na raz. Kopnąłem tą cholerną mendę w szczękę, ale wciąż twardo trzymał się jedną ręką. Ha! Łupnąłem butem o but, miażdżąc dłonie Tatuażysty. Porządne soldackie obkute buty odcięły równo palce, uwalniając mnie od nieproszonego balastu. 


Dolina Północnych Wichrów 
 
      Ulfgar z zabandażowanym okiem i bez kilku zębów uśmiechnął się do nas triumfalnie gdy stanęliśmy nad wodospadem, spoglądając z ujścia Przesmyku na Dolinę Północnych Wichrów. Poszliśmy przez śniegi w kierunku pieczary, którą zamieszkiwał pustelnik, mistrz Ekhart. Idąc długim tunelem znaleźliśmy krew i trupy. Starzec musiał zostać zabrany przez Tatuażystów.
Zamiast jednak wyjść postanowiliśmy iść dalej, gdyż tunel się nie kończył. Na ścianie zobaczyłem cieńką żyłkę, wyglądającą jak bluszcz. W miarę jak szliśmy głębiej roślina coraz gęściej porastała skałę. Tunel prowadził do zadziwiającej, rozświetlonej jaskini, porośniętej trawą i mchem, gdzie rosły drzewa pokryte głęboką zielenią. Pod naszymi stopami przyzwyczajonymi do kruchego śniegu pompowały życie tętniące żyły korzeni, gwieździście rozbiegające się w trawie. Szliśmy nieśmiało przez ten słoneczny ogród w sercu zlodowaciałej skały, niedowierzając temu co mieliśmy na wyciągnięcie ręki. Na środku jaskini znaleźliśmy źródło tego życiodajnego światła – na postumencie leżało jabłko. Niewielki przedmiot o ciepłym złotym kolorze, z którego wyrastały setki korzeni które rozgałęziały się w ten ogród. Staliśmy jak zaklęci.

- Mistrz Ekhart najwyraźniej tego bronił przed Tatuażystami.
- Nie tylko przed nimi. To miejsce choć piękne, nie potrzebuje nas byśmy je doceniali, chodźmy stąd, pozostawiając w spokoju ten ogród.
- Nie tak prędko Kain. Czy warto żeby to się tak marnowało, kiedy ludzie na tej lodowej pustyni umierają z.
 
Livia nie zdążyła dokończyć gdy Drago chwycił jabłko i przeciął pierwszy zielony pęd. Momentalnie zaczął on usychać w zawrotnym tempie, część trawy zczerniała, a jedno drzewo uschło. W jaskini zrobiło się nieco zimniej i ciemniej.
 

- Drago, wchodzisz w domenę mocy znacznie starszych i potężniejszych niż cokolwiek co dotychczas pojąłeś. Wiesz czym możesz przypłacić taką zuchwałość?
- Gdybym przejmował się ryzykiem do dzisiaj siedziałbym w moim klanie na zmianę żłopiąc piwo i uganiając się za bizonami.


Livia: Chciałam sama zabrać Złoty Owoc, ale stary gawędziarz mnie ubiegł. Jednak kiedy patrzyłam jak wkoło usycha zieleń i gaśnie światło życie, czułam dojmujący smutek. Głupie to i bezsnensowne, przecież ten artefakt mógłby się komuś przysłużyć, ale racjonalne tłumaczenia nie zmieniły głębokiego nieprzepartego żalu, który widziałam także w oczach Soldaty i Rytualisty. Wtem poczułam na sobie czyjś wzrok. Siedzące na drzewie czarne ptaszysko z wyrzutem patrzyło na ludzi, którzy zniszczyli jedyne przyjazne mu miejsce.


Plugawe gniazdo
     Gdy wyszliśmy z jaskini, Ulfgar już wiedział, że mistrza uprowadzili Tatuażyści. Poprowadził nas ich tropem do kolejnej groty, która z kolei okazała się przejściem. Pod drugiej stronie wyszliśmy na zboczu płaskiego krateru. Stanęliśmy na brzegu parującego jeziora. Dotarliśmy do kryjówki wroga, gdyż na środku znajdowała się wyspa upstrzona małymi namiotami ze skóry, w których mieszkali dzikoklanyci.


- Normalnie z niechęcią odniósłbym się do gości, którzy narazili życie naszego najlepszego zwiadowcy. Jednakże odnalezienie obozu Tatuażystów przekreśla wszystkie wasze winy. Pozostaje mi więc tylko jedno pytanie: Czy udacie się z nami jutro do Doliny Północnego Wichru, raz na zawsze zgnieść w zalążku tą zarazę?


Bitwa na Szklanym Moście
       W obozie od bladego świtu trwało poruszenie. Czuć było nastroje niepokoju, ale i radości na otwartą walkę z nękajacym od dawna wrogiem. Gdy siedziałem na kamieniu zapinając blachy widziałem jak żony żegnają mężów. Jedne z płaczem rzucając się na ramiona, inne znów z radością zagrzewając swoich mężczyzn do walki. Chociaż nie raz widziałem tą scenę, też poczułem w sercu to niezwykłe podniecenie, które u nas nazywają Tchnieniem Przodków.

Livia: Nigdy nie widziałam żeby żołnierze tak cieszyli się z wymarszu na pole bitwy. Słyszałam o soldackim harcie ducha, ale co innego najemnicy walczący za pokaźny trzos, a co innego nieliczny klan wyruszający w śnieg i mróz walczyć z dzikim wrogiem. Można przecież byłoby to inaczej rozwiązać, po cóż tracić tyle istnień? Gdy wszyscy zebrali się już na placu, nastała cisza i zamarł ruch. Pomiędzy Soldatów wkroczył chorąży, powoli unosząc sztandar – chlubę klanu. Drago dopiero wtedy się podniósł. Przybrany we wszystkie blachy i okryty grubym futrem z białego lwa był nie mniejszy od decydenta klanu. Zanucił wtedy pieśń, Rotę Sztandaru, którą już po chwili podjęli wszyscy żołnierze, mrucząc melodię. Poczułam jak dreszcz przeszywał moje ciało i serce słysząc słowa piosenki o honorze, braterstwie i dobrej walce, słowa w języku którego nigdy nie rozumiałam.

Staliśmy na brzegu szeregami, ramię przy ramieniu, waląc metalem o metal, tak że dźwięk rozlegał się w całym kraterze. Na wyspie trwało poruszenie i popłoch gdy pierwsza salwa płonących strzał spadła na nieprzygotowanych Tatuażystów. Kolejna chmura strzał została jednak rozwiana potężnym wiatrem, który rozpętał się gdy ze swego ukrycia wyszedł ich wódz – Lodowy Pasterz. Rozpętała się istna burza śnieżna, wobec czego musieliśmy czekać aż wróg wyjdzie nam naprzeciw. Po chwili ziemią poruszył wstrząs, po czym z wody zaczął wyłaniać się długi most. Długa szklana droga łącząca nasz brzeg z wyspą. Weszliśmy na most, początkowo marszowym krokiem krusząc lodową posadzkę, w końcu rzuciliśmy się z wrzaskiem na szarżujących Tatuażystów. Potężnym hukiem zderzyły się ciała i żelazo, by stworzyć na granicy oddziałów istną ścianę śmierci. Wpadłem między dzikie bestie, jak drapieżca w gniazdo swojej ofiary. Chwyciłem pierwszego śmiałka, który stanął na mojej drodze i miotając nim wkoło robiłem miejsce. Wtedy Kain wskoczył w przygotowaną dla niego wyrwę, na moment zatrzymał się w centrum, analizując swym błyskawicznym okiem otoczenie. Po czym wyskoczył w przód przed zastępy Soldatów, wycinając im drogę w ciałach Tatuażystów. Nie mogłem dać mu długo walczyć na szpicy, bo zaraz by musiał wychamować na stosach trupów. Rzuciłem się bokiem taranując wroga, za nic mając ostrza, których unikałem bądź zbijałem pancerzem. Biegłem naprzód, przewracając, lub zrzucając Tatuażystów do wody.

Livia: Nie weszłam na most, sam widok już mnie przerażał. Nie wyobrażam sobie jak Kain potrafił opanować sytuację na tyle by używać tak finezyjnej szermierki. Tymczasem Drago zdawał się czuć jak najlepiej w chaosie bitwy. Niepomny swojej starej daty parł na przód jak rozwścieczony taran. Ja jednak patrzyłam na drugi brzeg, tam gdzie były klatki z jeńcami. Widziałam Lodowego Starca wydającego rozkazy i katów uśmiercających półnagich więźniów.

Przedostaliśmy się na wyspę, jednak musieliśmy podjąć szybką decyzję. Czy rzucić się do walki z wodzem – nekrodruidem siejącym śmierć wśród Soldatów czy pomóc bezbronnym jeńcom. Podczas gdy wszyscy Soldaci oblegli splugawionego i jego najsilniejszych Tatuażystów, my wyrzynaliśmy swoją drogą do klatek z ludźmi. Tam bowiem czekał na nas uwięziony mistrz Ekhart.

Kain: Na mojej drodze stanął mężczyzna postawny jak dąb, o twarzy szalonej i wypranej z człowieczeństwa. Jednak moja ścieżka prowadziła przez jego trupa do klatek gdzie ginęli bezbronni i niewinni Unici. Gdy Tatuażysta zanurzył swój ciężki młot w glebie, skoczyłem lekko, zostawiając za sobą karminowy ślad na jego szyi. Kolejny więzień stracił życie, lecz natychmiast pomściłem jego śmierć nużając swoje ostrze w plecach złoczyńcy. Nasze ścieżki się przecięły, ale tylko mi i nielicznym więźniom dane było z tego wyjść żywymi.

Z wściekłością rzuciłem ostatniego oprawcę o klatkę. Momentalnie kilkanaście par rąk wystrzeliło by rozerwać na strzępy ciało kata. Staliśmy przy klatkach patrząc na zbrukanych ludzi dopełniających swojej zemsty. Ilu tymczasem członków Stalowego Topora zginęło z ręki Lodowego Pasterza? Oddział był znacznie przetrzebiony, jednak Tatuażystów zostało zaledwie kilku. Mimo to zgarbiona wielka postać, okryta szarymi łachmanami, szczerzyła swoją twarz pokrytą rytualnymi tatuażami. Starzec ranił lodowymi szponami i wymachiwał łańcuchem zrobionym ze swojego wyrwanego kręgosłupa. Gdyby nie żar bitwy, okrzyki Tragga i dumnie powiewająca chorągiew kompanii, wojownicy niechybnie przelękli by się pomiotu Ciemności. Co więcej był przy nim potężny lew, bez sierści, także pokryty licznymi rysunkami na ciele, dwa razy większy od swoich naturalnych kuzynów i po trzykroć bardziej niebezpieczny. Dwumetrowy dziadyga wyrywał żołnierzy z szyku, ostrzami swoich lodowych szponów. Do walki wszedł Tragg, którego brutalna siła była nie lada wyzwaniem dla nekrodruida. Potężnym toporem skruszył broń wodza Tatuażystów, a w końcu dosięgnął jego wytatuwanego czerepu, kończąc tym samym Bitwę na Szklanym Moście.

Ćwierć wojowników Stalowego Topora nie przeżyła tego starcia, jednak gdy padł na ziemie ostatni Tatuażysta, kompania wydała z siebie potężny ryk zwycięstwa, który rozniósł się po całym kraterze. Nie tylko pokonali swojego największego wroga i uratowali kilku bliskich, ale znaleźli nową siedzibę klanu. Przyjazny krater ogrzewany gorącymi źródłami. Co do nas, to nie mieliśmy tego szczęścia. Mistrz Ekhart był jednym z tych, którzy jako pierwsi poszli pod nóż. Przeżyła natomiast Abigail i może jej starzec przekazał przed śmiercią wiedzę potrzebną do zniszczenia Tiamat.

Tabelka doświadczenia dla MG


Przyznawanie Doświadczenia dla Mistrza Gry
Modyfikacja do Klanarchii

A oto moja propozycja rozliczania Mistrza Gry z jego przygotowania i sposobu prowadzenia. Wszystkie punkty zostały skonsultowane z całą drużyną i są w większości lustrzanym odbiciem zestawienia jakie znamy z podręcznika (s.233). Prowadzącego nagradzamy za:


1-2 Doświadczenia za obecność.
Za przygotowanie sesji i jej przeprowadzenie. 1 punkt za krótkie spotkanie (1-5 godzin), 2 punkty za długą opowieść (powyżej 5 godzin).

1 Doświadczenia za wykorzystanie Motoryki.
Za różnorodne wykorzystywanie mechaniki, używanie szerokiej gamy umiejętności w testach. Zróżnicowanie stosowanie złożonej motoryki. Umiejętne łączenie wyników na kostkach z efektami fabularnymi i światem przedstawionym. Improwizacyjne i innowacyjne rozwiązania motoryczne.

1 Doświadczenia za realizację warunków Preludium i Interludium.
Za osiągnięcie założeń formalnych ustalonych wspólnie z drużyną przed sesją. Prowadzenie w wybranej konwencji. Zainicjowanie zamówionych przez graczy wątków fabularnych. Mistrz Gry rozliczany jest za wprowadzenie odpowiednich motywów, a niekoniecznie ich realizację (ta zależy w głównej mierze od graczy).

1 Doświadczenia za podporządkowanie sesji graczom.
Za to w jakim stopniu aktywność graczy wpływa na dalszy rozwój wydarzeń oraz świat gry. Punkt nie zostanie przyznany za sesje której towarzyszyło poczucie liniowości, a gracze byli obserwatorami toczącej się samoistnie fabuły.

1 Doświadczenia za smaczki.
Punkt za dodatki mające na celu urozmaicenie zabawy. Mogą to być elementy całkiem spoza powieści – jak dziennik, rozpisanie dziejów kampanii, lub rekwizyty wykorzystywane w trakcie trwania powieści i jej podporządkowane – kluczowy dla fabuły przedmiot, list inicjujący zadanie poboczne.

1 Doświadczenia za aktywne aktorstwo.
Za naśladowanie zachowań bohaterów niezależnych. Różnicowanie ich gestykulacji, mowy, mentalności, wyglądu. Oceniamy czy BNi byli łatwi do zapamiętania i rozpoznawalni po swoich znakach szczególnych.

1 Doświadczenia za wyraźne zaznaczenie przyporządkowania do Rodziny.
Za odgrywanie przynależności BNów do Rodziny, czy innego ugrupowania (dzikiego klanu, kultu Wielkiego K. etc.). Oceniamy czy napotkani bohaterowie noszą ślady przynależności w swoim zachowaniu i wyglądzie do jednej z charakterystycznych społeczności Klanarchii.

1 Doświadczenia za umiejscowienie BNów w świecie gry.
Za wyraźne zaznaczenie roli postaci w otaczającym je społeczeństwie oraz za wzajemny wpływ świata i poszczególnych BNów na siebie nawzajem. Za dynamizm relacji i mechanizmy akcji-reakcji w świecie gry.

1 Doświadczenia za dbanie o osobowość BNów pierwszoplanowych.
Za pogłębienie wymiaru psychologicznego i społecznego bohaterów pierwszoplanowych. Punkty przyznajemy za stworzenie postaci z którymi gracze wytworzą więzi emocjonalne. Przedstawienie BNów wychodząc poza ich stereotypy związane z Rodziną i Archetypem.

2 Doświadczenia za wytworzenie konwencji mrocznej baśni dla dorosłych
Za stworzenie graczom możliwości zanurzenia się w kolory mrocznej kownencji Klanarchii. Za opisy, działania, narracje i chwyty fabularne dzięki którym uczestnicy poczuli odpowiedni klimat i sami zaangażowali się w jego współtworzenie.


2 Doświadczenia za przekaz wynikający z fabuły.*
Być może sesja mówiła o dylematach i cenie prawdziwej wolności ludzi na Rubieży, a może pokazała ile warte są więzy przyjaźni w chwili gdy na szali jest ludzkie życie? Punkt doświadczenia przyznajemy kiedy wszyscy gracze zgodnie oświadczą, że fabuła sesji była tak skontruowana, że udało się współnie stworzyć opowieść, której sens wykracza poza treść rozegranej historii.
* Ostatni podpunkt nie został skonsultowany z resztą drużyny. Wykracza także poza standardowe 12 punktów Doświadczenia możliwych do zdobycia przez graczy. Według mnie ten punkt byłby ofiarowany za naprawdę wyjątkowe sesje. W bilansie rozliczeń gracza i mistrza można by go uznać za równowartość przyznawanej Zagrywki.

Doświadczenie dla Mistrza Gry

Doświadczenie dla Mistrza Gry
Pomyślane pod Klanarchię

        Myślałem o tym już wcześniej przy okazji innych systemów, ale to metagrowe rozwiązania z Klanarchii skłoniły mnie i moją drużynę do czynienia odpowiednich modyfikacji. Choć zapewne co bardziej doświadczeni spotkali się lub sami wykorzystywali ten pomysł, to jednak zachęcam do zapoznania się z moimi argumentami za potrzebą wprowadzenia Punktów Doświadczenia dla Mistrza Gry.  
Co czyni pkt. doświadczenia w MMORPG bardziej wartościowymi od tych w trybie single player i dlaczego używanie cheatów odbiera radość z gry? Trywialne odpowiedzi na te pytanie, stanowią według mnie klucz do potrzeby stworzenia punktów doświadczenia dla prowadzącego.

  • Po pierwsze punkty doświadczenia są policzalną wartością w konkurencji z innymi graczami tego samego uniwersum (w naszym przypadku drużyny). Są one rozdawane według jasnego i niezmiennego systemu dla każdego z uczestników.
  • Po drugie wymagają wysiłku i są wymiernym (choć wirtualnym) wskaźnikiem przebytego trudu lub zaangażowania. Obejście standardowego sposobu uzyskiwania tej nagrody, poprzez różnego rodzaju cheaty, nawet w rozgrywce MMO, zmniejsza radość z grania. Kanty, które wymagają tylko wpisania odpowiedniej linijki pseudokodu odsłaniają wątpliwą wartość naszych wirtualnych zwycięstw. Co gorsza własną decyzją niwelujemy wyzwanie, które jest niezbywalną częścią definicji gry.
Wydawałoby się, że nijak się to ma do Mistrza Gry. Być może tak by było gdybyśmy mieli stale tego samego prowadzącego, któremu nie potrzeba większej motywacji do dobrej gry niż szczere podziękowania graczy. Jednakże w mojej drużynie, MG jest trzech, a każdy także lubi grać i stołek szefa zmienia się często. Sprzyja temu też specyfika Klanarchii, gdyż nie gramy zazwyczaj przygód dłuższych niż dwie sesje, co sprawia, że rotacja stanowisk jest częsta. Z drugiej strony system w którym bohaterowie graczy są od razu ekspertami, a śmiertelność jest wysoka powinien zmniejszać zapotrzebowanie na Punkty Doświadczenia. Jednak gdy do doświadczonej drużyny wchodzi MG ze swoją świeżutką postacią, widać sporą przepaść, szczególnie ze starszymi bohaterami.
Co więcej na sesje czasu mamy coraz mniej, a chcielibyśmy żeby ich jakość nie spadała, co niechybnie dzieje się gdy mamy duże przerwy między spotkaniami. Brakowało jednolitego systemu oceny. Rzecz jasna po każdej grze rozmawialiśmy dłużej lub krócej o dobrych i złych stronach spotkania. Mimo to brakowało określenia podstawowych wartości jakich oczekujemy na sesji. W Klanarchii świetnym systemem oceny jakości grania (a nie dokonań BG) jest rozdawanie Punktów Doświadczenia. Aż prosiło się o to by dla prowadzącego powstała równorzędna tabelka.
Drugi powód, równie ważny dla mnie to rozszerzenie zasad Punktów Doświadczenia na wszystkich współgraczy. Kiedy jeden z uczestników przygody (może najważniejszy nawet?), jest poza systemem, ale okresowo wchodzi w jego obręb (kiedy jest graczem), podważa absolutną wartość PDków w grze. Przecież można się bez nich obejść, będąc Mistrzem i grając od czasu do czasu. Kiedy zasady Doświadczenia obejmują także MG stają ponad nami na straży dobrej rozgrywki – przynajmniej ja w to wierzę.
 Nieprzekonanych zachęcam mimo wszystko do stworzenia podobnego zestawu cech, za które Mistrz Gry miałby dostawać punkty. Jestem przeświadczony, że dzięki temu będzie miał na uwadze wszystkie elementy rozgrywki podczas jej przygotowania, a graczom zapewni narzędzie do wymiernej oceny przygotowania Pierwszego Współtwórcy Przygody. 



Powered by Blogger